Strony

czwartek, 19 kwietnia 2018

Wiosna, Wiosna...

Witam!

Dzisiaj dłużej, luźniej. Mamy wiosnę (nie od dzisiaj, bo od prawie miesiąca, ale dopiero w ostatnich tygodniach faktycznie można to odczuć), na Wiośnie również spędziłam ostatnio kilka godzin w siodle... Więc dzisiaj WIOSENNIE.


Ale na spacerze też byłam, oprócz zdjęć z dwóch wyjazdów w teren, reszta to fotki ze spaceru (czternasty kwietnia).


Ale, ale. Wracamy do koników, skoro już są.


Pierwszy teren to teoretycznie dwugodzinny 25 marca, praktycznie wyszedł o ponad półtorej godziny dłuższy. 



I na jeden i na drugi teren, z tych koni co mi zostały, miałam wybór między Wiosną bądź innymi hucułami, na obydwa wzięłam ją, co nie było przeze mnie planowane, ale ostatecznie nie miałam nic przeciwko.

Znaczy, trzeba wziąć mimo wszystko nawiązkę, że ja lubię się "snuć" i "człapać" przez większość terenu, toteż miejsce na samym końcu zastępu jest jak najbardziej okey. Gorzej, gdy Wiosna dostanie petardę i chce galopować, tak naprawdę galopować-galopować, a da radę to zrobić tylko na odcinku dzielącym nas od kłusujących koni (znaczy, niby wtedy cały zastęp galopuje, ale no.. wiadomo). Już pomijam, że w tym drugim to sama przepuściłam przed nas trzy pary, żeby nie przeszkadzać innym naszym człapaniem i w większości przypadków - nie za szybkim kłusem.




Wiosnę generalnie (hucka w sensie) bardzo lubię, mogłabym się w sumie pokusić, że jest to moja ulubienica w Kochulu. Znaczy, żeby nie było, ja jakoś super nie jeżdże, na Wiosennej również, niemniej sama w sobie kobitka jest na mojej "ulubionej liście", o ile tak to mogę określić.

Ale, żeby nie było - Witę też bardzo, bardzo lubię, zwłaszcza na takie jazdy bardziej nastawione na trening, bo wtedy to jest anioł, nie koń.





Podobną trasę (znaczy, konkretniej te ścieżki, uliczki, którymi na takich zwykłych, godzinnych terenikach raczej nie przemierzamy) mieliśmy na takim całodniowym tereniku, w.. 2016? roku, może wcześniej nawet. Z tym, że wtedy jechałam na Zubie (wiecie taki konik, którego nie chciałam, bo chciałam Wiosenkę i wtedy było, że no, że ja wolę Wiosenkę, ale inna dziewczynka ją dostała, no, ale koniec końców Zubcia zachowywała się nawet dużo, dużo lepiej niż Wiosna i wtedy faktycznie jako tako ją polubiłam), ale kilka zdjęć z grzbietu mam.




Pisałam już, że na Wiośnie miałam swoją pierwszą glebę? Póki co ostatnią również, bo sobie spadłam (hmm, pierwszy raz w galopie, jak już robić takie wyliczanki) na główkę, czego trochę żałuję, bo nie ukrywajmy - ten galop był naprawdę ogarnięty, na dodatek był to całkiem przyzwoity odcinek.

Kto poznaje malucha? :D
Nie wiem czy dla Was też, dla mnie jak najbardziej - od razu widać różnicę, mniej słońca, bardziej zielono (a uwierzcie, jak przeglądam te zdjęcia na lapku to nagle "wow, ja tu zielono, masakra!"). Przechodzimy więc do ostatniej niedzieli - piętnasty kwietnia - kiedy również byłam w terenie, tym razem, celowo - czterogodzinny.





Hucuły (ej, zwłaszcza Wiosna, serio) mają też to, że potrafią dostać torpedy, takiej wiecie, spokojnie sobie galopujecie, albo i nawet kłusujecie, a tu nagle dup! *wskazuje gwałtownie ręką* i koń ma odpalone turbo. I wiecie, przy niej nawet rozumiałam, jak to było w lesie, gdzie konie nam znikają z pola widzenia, jakoś gdzieś kiedyś usłyszałam, że właśnie ta panienka musi widzieć stado, bo inaczej panikuje (czy to prawda, oceńcie sami, mi to tak do końca nie wyglądało przez te lata). Ale w szczerym polu, gdzie wieje w uszy, że nie usłyszałabym nawet gdyby ktoś mówił jadąc obok mnie, gdzie konie są na widoku, gdzie konie przed nami kłusują, mimo, że ten odcinek miał być na galop, właśnie wtedy odpalamy odpalacze moi państwo. I wiecie, mi by to w sumie nie przeszkadzało, póki jest to sam galop, bez bryków i innych takich zachowań, które kilka razy się zdarzyły. Ale gdy nie ma przed nami miejsca na takie szaleństwa to już troszkę przeszkadza :<. A się ta pani patrzyła wtedy na nas.





Krótką przerwę też mieliśmy!





Całkiem sporo nas było, tak zobaczyłam, zobaczyłam to tak de facto patrząc na to zdjęcie dopiero. Wiem, spostrzegawczość i cała reszta.


Niby zielono, a jednak biało. Tak generalnie, mega by wyszły teraz w lesie takie "baśniowe" zdjęcia. Jak macie tylko możliwość, naprawdę skorzystajcie, bo po efekty naprawdę daleko w las zapuszczać się nie trzeba.




Wątpię, by ktoś z Was przypadkowo mnie kiedyś spotkał (chociaż jest to możliwe i już się zdarzyło!), ale by wiedzieć o mnie pewne rzeczy wcale nie trzeba mnie mocno znać. Jak chociażby to, że mówię obcym ludziom "dzień dobry". No, może nie na np Krakowskim Rynku, bo zwyczajnie nie dałabym rady. Ale u nas "na wsi" jak najbardziej można te słowa ode mnie usłyszeć, zwłaszcza osoby starsze (nie wiem jak to jest, ale najczęściej tylko oni odpowiadają, więc..). I jeżdżąc tereny, również to praktykuję. Ba, czasami nawet porozmawia się coś więcej, albo mijając sąsiadów się pomacha, o, albo ostatnio była taka para, co chciała pogłaskać Wiosenkę, więc czemu by nie? Takie drobne gesty, ale ludzie naprawdę się cieszą z nich, zwłaszcza, że młodsze dzieci też można spotkać.

Tak, wow, Kaja ma serduszko i cała reszta.




Jak ktoś jeździł (jak ja!) pociągiem na trasie np Kraków Główny
- Warszawa Centalna przez Słomniki, przejeżdżał
właśnie tymi torami, widać było Kochul z okna :P

Końcówkę terenu, przejechałyśmy już na cztery konie, jak wszyscy pojechali do Kochula, tak nasza czwóreczka miała jakieś piętnaście minut dłuższy teren, kierunek - dom właściciela. Można powiedzieć, że prywatne pastwisko, hah.

Niemniej jednak, takie momenty uwielbiam najbardziej, kiedy idziesz swoim tępem, na ludzie, można powiedzieć, że wycieczka krajoznawcza. I właśnie tak chciałabym spędzać czas w siodle, luźno spacerując, rozmawiając z ludźmi, w razie czego nawet przepuścić auto. Właściwie oprócz stukotu kopyt słychać było auto!, motor!, skuter!, auto!, quad!, auto! czyli takie.. pieśni ludowe ;).

Ale mega też się cieszę, że oprócz lekkiego spięcia pod mostem przeszłyśm tak po prostu. Bo kto jak nie my, ma to szczęście, że akurat jak przejeżdża, pędzi nad Tobą pociąg? Jak nie my to kto? :P Ale byłam pewna, że zareaguje na to mocniej, właśnie takie drobnostki cieszą najbardziej.


I koniec wycieczki.



I wracamy do spaceru, słodko pachnące kwiatki, których nazwy nigdy nie ogarnę.. Ale niesamowicie je lubię, zwłaszcza jak spadają niczym płatki śniegu na wietrze... Eh, gdybym tylko umiała w baśniowe zdjęcia, to by było magicznie na tym blogu.


Zauważył ktoś różnicę przy zdjęciach z Biszkoptem? A właściwie, tym co nosi?


Tak! To wykopane z-nikt-nie-wie-gdzie-to-jest-miejsca szelki! Przez pewien incydent nie chodzi już w skośniku ;).




A Wy spacerujecie, korzystając z wiosenej pogody? Ja osobiście za słońcem nie przepadam, ale z Biszkoptem zdarza mi się wychodzić i to nie tak rzadko. No, ze swojej lustrzanki też chętnie korzystam. Ale zobaczymy, może kiedyś faktycznie będę robić zdjęcia innym sprzętem. Póki co nie narzekam, zwłaszcza, że zdjęć nawet nie robię na własnych ustawieniach, tylko na.. scenie. Więc ze mnie tak profesjonalny fotograf, że ja nie mogę xD.


Taki piecheł.




Było tak magicznie, a ja nie umiałam zrobić temu zdjęć. Wiecie jaka jestem przez to na siebie zła? :<


A gratisowo zdjęcie Barniego (jak to się pisze?), dopiero za drugim podejściem (pierwsze było jeszcze zimą) faktycznie jako tako te zdjęcia wyglądają. To wyżej, akurat lepiej na telefonie. Chociaż błędy są, jak chociażby trawa i ogólnie tło. Lepsze by było na innym. Marzy mi się jakaś "sesyjka" na mieście z psami. Huhu.

Pozdrawiam!
~Zafira
[taki-tam-krótki-pościk]



2 komentarze:

  1. Rękawiczki Twe, Kajczyku, wielbiłam,
    Lecz nigdy się o nie z Tobą nie biłam.
    Biszkoptowi hołdy będę składać,
    Także proszę go ode mnie pogłaskać.
    Dziś myślę, że mamy wiosnę śnieżną,
    Ziemia wygląda na od pór roku niezależną.


    (przepraszam za brak rytmu, słabe rymy etc., a także nieskładność i brak większego sensu)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki cudowny, kreatywny komentarz! Ogromnie dziękuję, jest cudowny :D

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie zapraszam do pozostawienia po sobie śladu w postaci komentarza :).
Pozdrawiam!
~Skrzat Ogrodowy (Zafira)