Cześć!
Moi drodzy mamy to! To już tradycja jak długo zbierałam się do napisania tutaj, ale ponownie muszę obiecać, że naprawdę, naprawdę chciałam. Tak więc zróbmy mały update co tam u mnie (a w komentarzach liczę na Waszą wersję, mamy nowy rok, część pewnie tak jak ja zaczęła nowy etap w życiu - koniecznie się pochwalcie!).
Dzisiaj malutko zdjęć - niestety nie podam Wam w tym momencie daty, ale wszystkie są zrobione później niż w lipcu i wcześniej niż w październiku.
Zaczniemy od prawdziwej dla mnie bomby, bo szczerze mówiąc nie umiem powstrzymać ekscytacji (co jest bardzo przyjemnym uczuciem akurat).
Mianowicie, moi drodzy jak to piszę mamy godzinę 6:42, a ja piszę do Was z pociągu! Nie zliczę ile to już lat marzyło mi się mieć sprzęt który mogę wygodnie zabierać ze sobą w podróże. Tak, zmieniłam laptopa, teraz mam małego gnoma w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jest to dla mnie taka mx5, tylko wśród laptopów.
Jak do Was ostatnio pisałam byłam jeszcze przed oficjalnym podjęciem studiów.
Teraz mamy już drugą połowę listopada i chyba mogłabym się podzielić wrażeniami z tego okresu.
No i tutaj muszę się zatrzymać, miałam do tej pory tak wiele przemyśleń, a jednocześnie teraz po prostu siedzę i patrzę przez okno, czując lekką pustkę co powinnam właściwie w tym temacie napisać. Co powinnam bądź po prostu co chcę napisać.
Na Politechnice oczywiście nie skończyłam, także od października jestem już studentem na kierunku etnologia i antropologia kulturowa, na Uniwersytecie Łódzkim. W tej chwili już na pewno trochę bardziej wiem z czym to się w ogóle wiąże, niż w trakcie rekrutacji, ale nadal nie wiem czy jest to mój kierunek.
Podobnie jak w technikum - trafiłam na naprawdę fajną grupę ludzi. Nie wiem dlaczego otrzymuję tyle szczęścia od losu, ale cieszę się. Są to zupełnie inne charaktery niż te z którymi przez cztery lata wspólnie walczyliśmy na jeździecko-internatowym froncie, właściwie nadal dopiero się poznajemy, docieramy, podświadomie sprawdzamy granice. Niemniej jednak, nie mogę w tej chwili powiedzieć, że kogoś nie lubię, ba, mogę nawet dodać, że jest kilka osób z którymi naprawdę lubię rozmawiać i przebywać. Czas co prawda pokaże jak to się rozwinie, ale póki co jestem dobrej myśli.
Nie wiem czy ktoś z Was ma mojego Instagrama, ale jeśli tak, to może się już tej osobie rzuciło w oczy, że w zeszłym tygodniu byłam w Toruniu (pierwszy raz!). Była to dość krótka, bo jednodniowa, wycieczka. Wycieczka, która jest pierwszą oficjalną wycieczką z mojego kierunku, a najprawdopodobniej nie ostatnią (jak w szkole średniej...), także wierzę, że będę mieć naprawdę dużo możliwości doświadczania.
A apropo doświadczania, naprawdę cieszę się, że było mi dane rozpocząć naukę na uczelni wyższej. Nie jestem zwolennikiem pchania wszystkich na studia (właściwie to uważam, że czasami nawet lepiej sobie to po prostu odpuścić), ale jednocześnie ostatnio zaczynam myśleć, że każdy powinien dać sobie chociaż szansę, spróbować jeśli ma taką możliwość.
W moim przypadku - nigdy nie chciałam iść na studia, planowałam iść do pracy od razu po maturach. Jeśli teraz miałabym się zastanowić skąd to wynika, za specjalnie nigdy nie lubiłam się uczyć, a przynajmniej tak myślałam. Bo to też warto rozdzielić, uczyć się, a wkuwać pamięciówkę to dwie różne sprawy - drugiego rzeczywiście nie lubię, ale czy to samo mogę powiedzieć o tym pierwszym? Nie wydaje mi się. W ostatnim czasie szczerze doceniam możliwości poznawania nowego, doceniam ludzi z którymi rozmawiam, często dowiadując się czegoś nowego. Doceniam to, że siedząc w ławce, nie muszę nawet jakoś specjalnie się starać by doświadczać nowych rzeczy, uczyć się tego co wydaje się dość błahe (kto by przypuszczał, że jednym z moich ulubionych przedmiotów będzie ten, gdzie obecnie odmieniamy przez przypadki!). Doceniam ogrom innych rzeczy.
I nie zrozumcie mnie źle, nie mówię, że to wszystko jest niemożliwe bez studiów, bo na pewno jest. Ale myślę, że studia po prostu wiele w tym temacie ułatwiają.
Zawsze na zimę, mam wrażenie, że moja produktywność wzrasta. Albo nie tyle zawsze, co od zeszłego roku. W 2022 w tych zimowych miesiącach (a zwłaszcza na przełomie grudnia/początku stycznia) dosłownie nie miałam wolnego weekendu, ciągle coś się działo. Tymi głównymi wydarzeniami był chyba kurs na prawko, instruktorski i nieco później kadry i płace. No i oczywiście wszystkie towarzyszące temu egzaminy.
W temacie samochodu, muszę też zrobić taki mały offtop, mija prawie rok odkąd zdałam prawo jazdy (i jednocześnie - odkąd ostatni raz siedziałam na koniu...). I jest to kolejna rzecz, którą szczerze zaczynam doceniać. Na pewno już wspominałam, że sam kurs wspominam bardzo dobrze, bo bawiłam się świetnie, egzamin powiedziałabym, że (jak każdy) zdałam na farcie, po dwóch tygodniach odebrałam plastik i właściwie, prawie od razu, zaczęłam jeździć do Jordanowa i po okolicach. No, do Łodzi auta z powodów logistycznych nie zabierałam i teraz sobie jeżdżę bardzo niewiele, tylko jak wracam do domu. Ale kurczę! Jak mi tego brakowało! Ja wiem, że każdy się śmieje z Golfa, ale chyba nie mogłam trafić lepszego kompana, jeździ się nim przecudownie (tylko czasami długo się zbiera...) i szczerze go uwielbiam, haha. Oczywiście nadal jestem pizda i szczerze mówiąc nie wiem czy pojechałabym w centrum miasta jako kierowca...
Ale mówiłam o produktywności. Tak mówiłam, mówiłam, a właściwie jedyne co zrobiłam to zapisanie się na jedne, króciutkie warsztaty w grudniu. No i udało mi się faktycznie zapisać na siatkówkę, jako wf. Czyli generalnie robię tyle co nic, ale trzymajcie za mnie kciuki, szczerze liczę, że wreszcie się zbiorę do kupy i zacznę działać, tak pół żartem, pół serio.
Pojawiło się ostatnio pytanie o samą w sobie Łódź.
Cóż mogę rzecz, wszędzie stąd blisko, haha. Dzięki temu na pewno planuję częściej zaglądać do Warszawy (i tutaj muszę wspomnieć, bo poczułam magię zniżek studenckich - w grudniu jadę do stolicy za około 17 złotych w dwie strony, a i do Krakowa udało mi się kupić bilet za 9 z groszami), ale nie wiem jak to wyjdzie w rzeczywistości.
Komunikacji miejskiej szczerze tutaj nie lubię, mam to szczęście, że większość chodzę na piechotę (z akademika mam 5 minut na wf i około 20-25 na uczelnię), ale zdarza mi się jeździć czasami tramwajem czy autobusem i to są momenty kiedy zaczynam tęsknić za Krakowem.
Jeśli chodzi o widoki to jest to dość subiektywne (właściwie jak wszystko), ja się niby tak śmieję, że Łódź mi się nie podoba, ale umiem zauważyć to co dla mnie ładne. No nie oszukujmy się, zawsze docenię przyjemny dla oka widok ;) Dodatkowo, od dwóch tygodni co piątek chodzimy sobie do lasów (i liczę, że wyjdzie z tego fajna tradycja!), także mam czym nacieszyć oko. Aż Wam wrzucę trzy zdjęcia z ostatniego wypadu do Arturówka (z tym, że są z telefonu, więc różnie może być z jakością).
Ostatnio też wróciłam do czytania książek (niestety nie tekstów na studia, ale to też jest w planach), także po wizycie w Operze Narodowej na Draculi, udało mi się niedawno przeczytać również powieść od Stokera. No i korzystając z dostępu do studenckiej biblioteki zapoznałam się nareszcie z Uczennicą od Dazaia. To oczywiście tylko część z tytułów (zwłaszcza, że dzięki bibliotece uniwersyteckiej mam również dostęp do Legimi - także powoli wdrażam się w świat audiobooków, do których nigdy nie umiałam się przekonać), niemniej cieszę się, że to ruszyło.
I jeśli chodzi o małe sukcesy, w ostatnim czasie udało mi się wymienić jeden kolczyk na kółko, co mnie naprawdę mocno cieszy (chociaż kiedy mi się wreszcie zagoją uszy to nawet nie chce myśleć).
A w temacie wycieczek wrześniowych! Oprócz opery, byłam też u znajomej w Gdańsku na urodzinach, także też wrzucę Wam tutaj dwa zdjęcia z telefonu, bo naprawdę je lubię.
Jak widać dzieje się jednocześnie tak wiele i tak niewiele, mam nadzieję, że te moje wywody nikogo nie zanudzą. Nie pamiętam czy już to pisałam, ale chyba czas najwyższy pogodzić się z tym, że ten blog zamienił się po prostu w mój mały pamiętniczek
Pozdrawiam Was wszystkich cieplutko,
naprawdę cieplutko, bo już zimne dni nastały.
Padał już u Was śnieg?
Kurza stopa, byłam pewna że zostawiłam komentarz. A tu prawie miesiąc minął!
OdpowiedzUsuńSuper, że odnajdujesz się w nowym miejscu z nowymi ludźmi! Wierzę, że dobrze wykorzystasz ten studencki czas, na naukę i tworzenie miłych wspomnień.
Trochę zazdroszczę, że masz tak blisko na uczelnię, że jest w zasięgu nóżek. Chociaż też narzekać nie mogę, ja mam swoją w zasięgu kółek. Swoją drogą - jazda po centrum jest straszna tylko za kilkoma pierwszymi razami xD potem zauważasz kierowców, którzy jeszcze bardziej nie wiedzą jak jechać. Polecam :P
Pozdrawiam ciepło! :)
Ja to się nawet nie przyznaję z odpowiedziami, czytam komentarze praktycznie od razu jak się pojawią, a odpisuje dopiero po kilku miesiącach, mam tylko nadzieję, że nie przejawia to braku szacunku (bo go mam, naprawdę, i to całkiem spory!).
UsuńOj tak, spacerowanie to naprawdę świetna sprawa (nawet nie zauważam, a kroki się nabijają!), ale co do kółek... Ja się raczej prędko nie przekonam do jazdy po mieście, haha. Już pomijając, że nie siedziałam za kierownicą od kilku miesięcy, to jak myślę o jeździe po Łodzi (czy nawet Krakowie), to lekko mnie skręca od środka. No, ewentualnie z tym, że w Łodzi to się więcej stoi na światłach niż faktycznie jedzie... Ale fakt, obserwowanie innych kierowców czasami bardzo podnosi samoocenę, haha.
Pozdrawiam równie cieplutko, bo pomimo tych kilku miesięcy, nadal mamy chłodnawo!