niedziela, 6 stycznia 2019

Breyer Traditional 1774 - Hwin

Cześć! Trochę to trwało, bo nie obyło się bez problemów po drodze, ale był dzisiaj miły dzień na zdjęcia - więc są. Rezygnujemy w tym poście z fotek na jednakowym tle, bo na tych wygląda po prostu lepiej :P.


 
Model przedstawia siwą klacz mustanga, na fotkach w halterku mojego autorstwa. 


Sam mold uważam za dość specyficzny, podobnie jak w przypadku Czesia (Breyer Traditional Bog Chex To Cash) albo się podoba, albo nie. Ja zawsze byłam raczej w tej drugiej kategorii, nawet widząc zdjęcia u niektórych (o kaalogowych nie wspominając).

Niemniej, gdy pojawiła się okazja, chciałam ją przygarnąć i tak pojawiła się tutaj, a ja już przy wyjmowaniu z pudełka przekonałam się w prawie stu procentach. Nadal jest jedna perspektywa z której nie lubię jej oglądać - przez pozę, ale po za tym uważam ją za naprawdę dobrą figurkę.


Łeb uważam za jeden z lepszych elementów w tej rzeźbie, mimo, że przez grzywkę ciężko nazwać ją tack friendly (a to właśnie te modele przeważnie bardziej do mnie przemawiają). Jestem również pod wrażeniem, bo zmieścił się na nią kantar, który był robiony około czterech lat temu na Kriptona, a ona ma dość spory pysk przy nim.


Na szyi ma również mrożenie, odzwierciedlające znakowanie żywej Hwinki. Nie zawsze podobają mi się znaki na figurkach Breyer, ale w jej przypadku wyjątkowo muszę przyznać, że dodaje uroku.


Jeśli chodzi o samo malowanie, Hiwn jest siwa z jabłkami. Samych jabłek jest na tyle dużo, że można się zastanawiać czy się nie przeje ;). Mnie to niekoniecznie przekonuje, bo wyglądają aż nazbyt wyraziście, chciałabym ją zobaczyć z ich mniejszą ilością. Dodatkowo ma dwie skarpetki (lewy przód, prawy tył), żadnych odmian na łbie. Grzywa i ogon są pocieniowane w taki sposób, że mimo odróżniania ich od ciała, odnoszę wrażenie jakby były maźnięte tak samo.


Nie lubię robić zdjęć jej prawemu profilowi - nigdy nie umiem znaleźć odpowiedniego poziomu. To właśnie ta strona zawsze wzbudzała we mnie negatywne emocje. Sprawia ona, że model jest dość specyficzny.


To co w niej lubię - strzałki ma na każdej nodze, nie tylko na podniesionej.


Dla mnie jest to koń który tańczy. Nie kłusuje, nie stoi w miejscu. Tylko tańczy.

Picasso mógłby być jej partnerem w tańcu, tylko nie jestem pewna jakby się dogadali, chcielibyście zobaczyć taki duet na parkiecie? ;)


Portretowe, jedno z moich ulubionych ;)


Kobyłka jest dość sporym modelem, a jednocześnie sprawia wrażenie mniejszej, delikatniejszej. Nie mam jej niestety z kim porównać, ale przez to jakie emocje wywołuje, naprawdę fajnie ją trzymać w łapkach.


To co mi w niej nie pasuje, to od szyi w dół ma ociałko kucyka, a w górę dużego konia. Nie jestem pewna czy to tylko moje odczucia, ale właśnie te słowa najlepie opisują tą przydługawą szyję jak dla mnie. Głównie przez to nie lubię jej prawej strony.


Ma wyrzeźbione żyłki, pofałdowania i mięśnie. Podreślone cieniowaniem.


Nawet nie wiecie jak długo, ale ten płatek wytrzymał! Dobre piętnaście minut, jak nie więcej, on dawał radę.


Ta grzywka mimo swoich wad (jakimi niewątpliwie jest utrudnione zakładanie sprzętu) oraz lekkiego tuszowania naprawdę sporych uszu, wygląda jak z reklamy szamponu do włosów. Kiedy zarzuca głową, a grzywka bez pośpiechu podąża za nią...


A na zakończenie, mały dodatek, czyli (chyba) Jasio!


I co o nim myślicie? Wyszedł dość spontanicznie, ale to chyba wręcz gwiazdka dzisiejszych zdjęć ^.^



Nadal nie wiem, czy robić podsumowanie 2018,
więc póki co po prostu do następnego!
I oby rozpoczęsty rok był dla Was jak najlepszy!

5 komentarzy:

Serdecznie zapraszam do pozostawienia po sobie śladu w postaci komentarza :).
Pozdrawiam!
~Skrzat Ogrodowy (Zafira)