środa, 19 sierpnia 2020

Kraków część druga!

Cześć!

Kto widział poprzedni post pewnie wie co dzisiaj, a kto nie - tego zapraszam do przeczytania i skomentowania, kolejność dowolna, choć chyba lepiej od jedynki do dwójki, ale fotografia fajna rzecz, schematów trzymać się nie trzeba. Więc i Wy jako moi czytelnicy tego nie róbcie jeśli macie inną ochotę!



Na start - moje chyba ulubione zdjęcie, coś co jest dla mnie zupełną nowością (przysięgam, że jak Wam ostatnio piszę o moich fotach to chyba postu nie było żebym nie nazwała czegoś nowinką... haha). 

Ale przyznam, że nie wiem jak inaczej to nazwać jak nie czymś zupełnie nowym. Widziałam tego typu zdjęcia u niektórych fotografów i przyznam, że bardzo często robiły na mnie świetne wrażenie, ale nigdy nie zagłębiałam się w temat i nigdy nie planowałam, że sama się czegoś takiego podejmę. Ale czekaliśmy ze znajomym w kolejce, w jednym ze starszych budynków przy rynku i jakoś tak sobie wyciągnęłam moją kompaktóweczkę i tak sobie oto powstało. I nawet obróbki tu za wiele nie ma, jak właściwie przy większości ze zdjęć z ostatniego i dzisiejszego postu.


Jak już dałam moje ulubione to wrzucę od razu drugie które bardzo do mnie przemawia. Nie wiem właściwie co mnie podkusiło o taki efekt, ale koniec końców myślę, że to najlepsza opcja w jaką mogłam pójść. I to też dość przypadkiem, bo tak sobie zobaczyłam jak na pomniku siedzi kruk (wrona? chyba wrona bardziej) i cykłam.


A jak przy pomnikach jesteśmy, co powiecie na takiego konia? Dawno tu koni nie było, haha. Także specjalnie dla Was, prosto z Wawelu.


A co do rzeczy których dawno nie było, może jakiś beforek i afterek?

I mały komentarz, jak już wszystko komentuję (ale przysięgam, nastrój mam idealny na to). Też miałam problem tutaj żeby w ogóle wymyślić w co iść. Bo o ile nie mam czegoś narzuconego z góry (jak w przypadku cosplayerów najczęściej), chociaż jednego elementu do którego mogę się odnieść, to moje obrabianie to najczęściej jedna wielka zabawa. A przy okazji zabawy, wymyślanie na bieżąco, czasami myślenie o efekcie dopiero kiedy powstał.

Właściwie jedyna rzecz jaką wiedziałam tutaj, to fakt, że chciałam usunąć kawałek drzewka, bo wygląda tu zwyczajnie źle. I bardzo się cieszę, że w Lightroomie jestem w stanie takie proste elementy wyciąć, bo Fotoshop nadal jest trochę poza moim zasięgiem, hah.


A co do zabawy właśnie, pewnie Was nie zdziwi jaką zabawę miałam przy tym zdjęciu.


Właściwie za ten strzał bym się nawet nie brała w dalszą robotę i to, że go tu widzicie (na dodatek w takiej formie) to kwestia tylko i wyłącznie tego, że ogromnie mi się nudziło. Może i nie jestem do tego przekonana, zwłaszcza ta wineta wyszła mi dość sztucznie (jakby fioletowe niebo było całkiem naturalne...), ale całość na swój sposób ma chyba taki "zamczyskowy" wydźwięk. 

Znaczy, to fakt faktem zamek jest. Ale bardziej mi o taki, hmm, Dracula chyba i te sprawy. Nawet nie wiem skąd mi się to wzięło.


A co do kolorów i widoków z Wawelu. Oto wyżej, Wisła. Wisła rzeka oczywiście. 

Nie ukrywam, że kolorki troszkę suwaczkiem poleciały, przez co nie do końca wygląda to jak polska rzeka, ale kto by się tam przejmował. Do magazynu o prawdzie i fakcie to to nie idzie, haha.


W ogóle w temacie kolorów, to myślę, że tęcza jest idealnym jego przykładem. A jak się wspindraliśmy na jedną z wieżyczek, było naprawdę sporo tęczy (aż Wam wrzucę niżej dwie foty z telefonu, bo to najprawdziwsza, żywa tęcza!). I to takiej tęczy, że osobiście, pierwszy raz widziałam ją tak mocną, o tak żywych kolorach, że w pewnej chwili aż się zaczęłam zastanawiać czy ktoś jej kredą nie namalował...


Porównanie na mojej, khm, jakże pięknej łapie. Khm.


Oraz fota, przycięta pod kwadrat, bo wygląda tak zdecydowanie lepiej. I ja fakt faktem, lekko te kolory tutaj podrasowałam (bo niestety, ale mój telefon często nie oddaje rzeczywistych), ale na żywo były dosłownie takie.

A i przy okazji, ciekawostka, wreszcie widzicie od innej strony sprzęt z którym pracuję, hahaha.


Zanim przejdziemy do zdjęć za którymi nie przepadam to jeszcze powrót do miniaturek. Bo miniaturki, jak wspominałam ostatnio to miłość na całe życie, z której po prostu nie da się wyjść.



Ta fota wyjątkowo w poziomie i pionie, bo nie mogłam się zdecydować. Na Instagramie poszła tylko ta wyżej, ale osobiście myślę, że jej siostra (prawie bliźniaczka!) też ma swój urok. Która bardziej Wam przypada do gustu?


Rozpoczynamy festiwal zdjęć "nie wiem po co, ale tak".

Generalnie, jak z jednej strony chciałabym pokazywać Wam tylko moje najlepsze twory tak jednocześnie, kurcze, ten blog to dla mnie obecnie chyba najlepiej przedstawiający się synonim wolności, wolności którą lubię i która mi się podoba.

I chyba właśnie z tego powodu, chcę tu pokazywać również zdjęcia które uważam za (niestety) gorszego sortu. Bo czemu nie, najprawdopodobniej jesteście jedyną publiką jaka te zdjęcia ujrzy. 


Wam jednak pozostaje zdecydować czy to przywilej czy może jednak przeciwnie.



Dawno nie miałam takiego problemu z kolorami jak na tych pstrykach. Tak na mój gust to właśnie to, że nie udało mi się z tym problemem poradzić, sprawia, że te zdjęcia są bardziej nijakie niż mogłyby być.


Fota na którą zawsze jak patrzę to się czuję jakbym patrzyła na miniaturową makietę miasta. Dlaczego to wygląda tak mało realistycznie, niestety nie wiem, hah.


Coś co miało potencjał, ale którego to potencjału nie umiała wykorzystać przez te kilka sekund które miałam na wykadrowanie tego. Hmm, może pion..?



I dwie foty gołębi, robione z dedykacją dla koleżanki.

Ale bądźmy szczerzy, Kraków bez gołębi to nie Kraków. One musiały się tu pojawić. 


Żeby nie było, że końcówka postu to same przegrane zdjęcia. 

To wyżej, to był tak idealny moment. Tak idealne światło. Tak klimatycznie. Tak miękko. O ludzie, że ja wtedy nie miałam pod ręką kogoś kto by chciał zdjęcie w takim miejscu (pan S zażartował, że jest chętny, ale nie chciał, no meh po prostu no).


I na koniec, z perspektywy Festiwalu Pierogów jaki był w zeszłym tygodniu właśnie. Co prawda ja na pieroga się nie skusiłam, ale cykłam dwie nudnawe foteczki z których myślałam że coś będzie. 

Chociaż przy tej niżej to uważałam, żeby mnie jakaś dorożka nie przejechała, hah.


Tyle to ode mnie. Ja wiem, że te posty i pojawiają się nieregularnie i nie ma w nich nic regularnego samego w sobie, ale przyznam Wam, ze od dłuuuższego czasu piszę je zawsze pod wpływem chwili. Nic na siłę, wszystko zgodnie z moim aktualnym nastrojem i samo wychodzi to tak łatwo. Jedno z lepszych uczuć jakie mam, przysięgam.
Pozdrawiam i do następnego!
(oby niedługo)
Kaja

8 komentarzy:

  1. Jak dla mnie wszystkie zdjęcia są piękne, nawet te z festiwalu "Nie wiem, po co, ale tak" :D. Ale jednak szczególnie… no cóż, można się chyba domyślić… jak byłam w Warszawie i zobaczyłam pomnik jeźdźca z koniem, od razu zrobiłam mu zdjęcie (po 10 razy, tak, żeby można było wybrać te najładniejsze).
    Śliczne jest również te ostatnie – kocham i uwielbiam zdjęcia z Słońcem, sama często takie robię, gdy jestem na koniach!
    I dwa pierwsze zdjęcia też piękne! A szczególnie pierwsze…
    Naprawdę – nie przejmuj się tym, że posty są nieregularnie. Najważniejsze, że w ogóle są – poczekać mogę, przynajmniej ja ;).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajajajajaj, dziękuję mocno! Co do jeźdźca, no ja temu zrobiłam jedynie z dwóch perspektyw, z czego tą pierwszą w ogóle odrzuciłam, bo totalnie mnie efekt nie zadowolił.. Ale wiem co to znaczy robić zdjęcia z tysiąca perspektyw, naprawdę xD Zabawa perspektywą to moja ulubiona część fotografii :D
      Jeszcze raz dziękuję mocno! I też bardzo dziękuję za słowa odnośnie wpisów, cieszę się, że chociaż Tobie nie przeszkadza taki misz-masz :D
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia! Bardzo artystyczne, a niektóre niezwykle nastrojowe ;) Ja nie mam raczej drygu do fotografowania, czasem tylko wyjdzie mi coś fajnego i to zupełnie przypadkiem ;p A co do regularności na blogu... hmm, myślę, że ciekawe wpisy zawsze rekompensują czas pomiędzy kolejnymi postami :) A ja zawsze mam nadzieję, że nawet te dawno zapomniane blogi jeszcze czymś nas zaskoczą, dlatego ciągle do nich wracam... nawet jeśli aktualnie nic się na nich nie dzieje ;) Także powodzenia przy kolejnych wpisach, na pewno z chęcią będę zaglądać :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie dziękujeeee! Co do fotografowania, według mnie najważniejsze żeby się przy tym dobrze bawić, a szczerze powiem, że moje zdjęcia bardzo często są kwestią przypadku, hah. Bardzo się cieszę, że zamierzasz jeszcze tu wracać, bardzo, bardzo zapraszam :D Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Muszę przyznać, że zdjęcia bardzo udane ;) Stary, dobry Kraków to naprawdę świetny model i widzę, że nawet gołębie Ci chętnie pozowały ;) Mój faworyt to chyba tym razem nr 21 - prosty i bardzo rytmiczny, ale ma w sobie "to coś" ;)
    Pozdrawiam
    NikaTi
    https://siren-singing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Również pozdrawiam i przy okazji na pewno wpadnę ;)

      Usuń

Serdecznie zapraszam do pozostawienia po sobie śladu w postaci komentarza :).
Pozdrawiam!
~Skrzat Ogrodowy (Zafira)